Myśl przewodnia tego posta to, „Koniec kupowania
podkładów bez próbek”! Kupujemy w drogeriach podkłady za 60zł i okazują się
totalnym dnem, ja tak przynajmniej miałam, gdy kupiłam podkłady Max Factora
3in1 i Burjoisa 123 i Flowers Perfection. Wszystkie te trzy podkłady ciemniały
na twarzy o 2 tony, ważyły się i robiły z upływem czasu nieestetyczną maskę.
No, ale co trzeba zużyć bo kasa na chodniku nie leży… Stwierdziłam koniec tego
lepiej dać dwa razy więcej za lepszy podkład (miałam już kiedyś Double Wear z
EL i wiem, że to był mój najlepszy podkład w życiu) i taki, którego mogę
otrzymać próbkę do przetestowania. Dostałam sms od salonu Firmowego Clinique i
Estee Lauder dotyczącego promocji -20%, szybko pognałam po parę próbek. Szkoda
tylko, że mam tak mało czasu i każdą z próbek użyję tylko raz nim podejmę
decyzję o zakupie. Mam cerę mieszaną z problemami i bladą ;)
Pierwszy podkład to Clinique Even Better 01.
Konsystencja była rzadka, lepka, ale dobrze się rozprowadzała. Po pierwszej
warstwie był raczej słaby efekt, który mnie nie zadowalał, bo słabo pokrył
niedoskonałości, dlatego też dołożyłam drugą i kolejną dokładanie w miejscach
gdzie miałam niedoskonałości. Po dość długim doklepywaniu uzyskany efekt był
jak najbardziej pożądany, ale jego wykończenie było niefajne, pozostawiał taki
tłusty świecący film, dobry raczej dla cery suchej. Nie wiem czy sam się
później matuje (zapytam o to sprzedawcę), bo ja zmatowiłam go pudrem. Efekt
tego świecenia był straszny jak taka nawoskowana lalka, ale po zmatowieniu
wszystko było jak najbardziej okej. Twarz nie świeciła mi się cały dzień, czyli
od 6 do 19. Między 6 a 13 nie robiłam żadnej poprawki, później troszkę
dołożyłam podkładu, ale jak sama stwierdziłam chyba dla sportu i z
przyzwyczajenia, bo nie było to konieczne, w ciągu dnia poprawiłam, też pudrem,
ale myślę, że i bez tego tragedii by nie było. Spisał się bardzo dobrze, nie
ciemniał, nie zważył się, nie było efektu maski, ani świecenia, jeśli okaże się
najsłabszy z mojej czwórki to i tak będzie o niebo lepszy niż te z sieciowej
drogerii ;) Jedyne co mnie nurtuje to ta początkowa lepkość…Ta lepkość jest dlatego, że to podkład rozświetlający (dopytałam ;) ).
Clinique Pore Refining odcień 02. Treściwa konsystencja, łatwa do rozprowadzenia, trochę za ciemny odcień, ale jeszcze bez tragedii. Na początku słabo kryje, trzeba doklepywać warstwy by pokryć niedoskonałości. Daje matowe wykończenie. Jak zajechałam do pracy o godz. 8 to musiałam go jeszcze odrobinę dołożyć na nie doskonałościach. Wchodzi w załamania skóry. Jest trochę bardziej widoczny od tego wyżej, ale może to przez kolor. Piszę tekst w miarę „na gorąco” popatrzyłam w lusterko i jak na razie wygląda dobrze, ale było dużo klepania by coś ukryć. Po 9 godzinach a przede mną jeszcze 5, musiałam dołożyć podkład w okolicach nosa, ale bez konieczności matowienia, podkład wygląda całkiem dobrze nie ściemniał, choć jest lekko za ciemny jak dla mnie, ale znów to powiem i tak zachowuje się i wygląda lepiej niż moje trzy ostatnie podkłady.
Estee Lauder Double Wear 17. Kolor wpada w żółte
odcienie. Konsystencja ani nie za gęsta ani nie za rzadka, kolor dość dobrze
dobrany, choć jeśli jest jaśniejszy to będzie dla mnie lepszy, bo ten jest
leciutko za żółty, ale chodziłam z gorszymi. Dobrze kryje, trzeba tylko dołożyć
w problematycznych miejscach, ale praktycznie nie potrzeba już korektora. Jest
średnio łatwy w aplikacji ze względu na konsystencję, ale ja już jestem do tego
przyzwyczajona, łatwiej aplikuje się go pędzlem. Ładnie stapia się ze skórą,
nie tworzy maski, daje matowe wykończenie, nie wchodzi w załamania skóry, ja
dodatkowo matuję pudrem strefę „T”. Po 8 godz. twarz się świeci, trzeba
przypudrować i dołożyć podkład w strefie „T”. I dużo chyba zależy od światła w
jednym wygląda gorzej, że go widać a po poprawce znów niby elegancko stopiony
ze skórą wszystko matowe i gładkie. To chyba będzie trudny wybór…..
Clinique Anti Blemish 02(podkład leczący
wypryski), Testowany w dzień podjęcia decyzji, odcień dobrze dobrany, nie
ciemnieje dobrze kryje, potrzebne, w miejscach kłopotliwych lekko dołożyłam
podkładu, daje matowe wykończenie. Co prawda najmniej mu się przypatrywałam w
ciągu dnia, bo latałam po mieście, ale ogólnie wytrzymał cały dzień, twarz mi
się nie świeciła, niczego w ciągu dnia nie pudrowałam ani nie dokładałam.
Wybrałam ten ostatni, bo niby też podlecza skórę,
zapłaciłam za niego 111zł zamiast 139zł. Jeszcze raz go opiszę za jakiś czas
jak już mu się bliżej przyjżę;) Dostałam też ostatnio próbkę podkładu Clarena
Everlasting, w necie ma bardzo dobre opinie, może to będzie mój kolejny typ,
też wam go opiszę razem z pudrem Astora Anti Shine. Jeśli macie jakieś pytanie
piszcie śmiało;)
P.S. Mój chłopak powiedział, że każdy z tych
podkładów wygląda 100 razy lepiej niż te, które ostatnio używałam ;) tylko co ja zrobię z
całą butelką Flowers Perfection od Bourjoisa… ;/
Nie próbowałam ,żadnego z tych podkładów, dawno temu trafiłam na Margaret Astor Skin Match i go uwielbiam, teraz już zawsze ten kupuję
OdpowiedzUsuńNo jaka ma się ten swój jeden idealny to trzeba się go trzymać :) ja poszukuję ;)
UsuńDla mnie strzałem w 10tkę okazał się podkład od hean, płacę za niego jakieś 11zł, mam go na 2-3 miesiące, trzyma się idealnie na twarzy cały dzień, nie wysusza, nawilża ją ;d
OdpowiedzUsuńNo właśnie o Heanie słyszę ohy i ahy i już dawno bym coś kupiła, no ale nie przez neta a ich stacjonarnie nigdzie nie ma :(
Usuń